poniedziałek, 12 grudnia 2011

Luźne przemyślenia dotyczące kryzysu


Codziennie docierają do nas zewsząd informacje o kryzysie. Non stop słyszymy o tym, że znowu podrożeje jedzenie, prąd, gaz i paliwo. Każdy z nas obawia się o swoją przyszłość, bo jaka przyszłość nas czeka skoro w Polsce ceny idą do góry, a jest coraz mniej pracy? Skoro nikogo nie interesuje jak ten kraj będzie wyglądał za kilka lat.
Po prostu śmieszne jest to, że nasz rząd pracuje nad nowymi ustawami, które podobno mają sprawić „by Polakom żyło się lepiej”. Bowiem czy rzeczywiście któremuś politykowi zależy na zwykłym, szarym obywatelu? Nie! Każdy dba jedynie o własne interesy, a komu udało dorwać się do koryta, będzie przy nim siedział tak długo, jak tylko jest to możliwe.
Smutne jest jedynie to, że głosowaliśmy na ludzi obiecujących nam „złote góry”, a tymczasem rzeczywistość staje się coraz bardziej smutna i brutalna. Jak to jest możliwe, by w cywilizowanym i rozwiniętym kraju, ludzie zastanawiali się jak wyżywić rodzinę, jak przeżyć od wypłaty do wypłaty? Ba, przeżycie to wręcz za dużo powiedziane, bo to raczej wegetacja.
Podatki zwiększają się w zastraszającym tempie, państwo czerpie z tego korzyści, ale dlaczego pomimo takich wpływów (zarobków) jest w tym kraju np. tyle niedożywionych dzieci. Czy chociażby emerytów muszących przeżyć za marne grosze? Przecież to absurd, kpina. Obserwując dzisiejsze realia, mam wrażenie, że żyję w wielkim cyrku zarządzanym przez bandę klaunów, nie mających pojęcia o życiu i ciężkiej pracy. Nie potrafiących docenić faktu, że za pracę ludzi, to poniekąd oni dostają wynagrodzenie. Przecież miesięczna dieta przeciętnego posła wynosi zapewne więcej niż „normalny” obywatel jest w stanie zarobić w 4-5 miesięcy.
Uważam, że jeżeli sposób funkcjonowania tego państwa i ludzi nim zarządzających się nie zmieni, to niestety jego istnienie, byt stanie pod wielkim znakiem zapytania. Nadciągną ciemne chmury, które kolejne pokolenia będą starały się rozpędzić, by znowu ujrzeć słońce. Jednak czy im się uda?

Legalizacja prostytucji


W Polsce prostytucja jest niezwykle dochodowym i prężnie rozwijającym się biznesem. Wciąż jednak jest także tematem tabu. Tematem, którego boją się poruszać politycy, bo albo twierdzą, że      i tak nie da się z tym nic zrobić, albo też nie chcą narazić się opinii publicznej.
Jednak jak kilka dni temu słusznie zauważył Palikot, gdyby Polska nie była tak zacofanym krajem, można byłoby w bardzo prosty sposób załatać dziurę budżetową. Mianowicie w Niemczech czy Holandii gdzie prostytucja jest legalna i oczywiście opodatkowana, do Skarbu Państwa wpływa rocznie ponad 6 milionów euro. Czy i Polsce nie przydałby się taki zastrzyk gotówki?
Tym bardziej, że legalna prostytucja, to nie tylko korzyści dla Państwa, ale także dla samych prostytuujących się kobiet i ich sutenerów. Prostytutki bowiem miałyby stałą opiekę lekarską (badania okresowe), a także objęły by je składki emerytalne. Natomiast ich opiekunowie być może staliby się szefami, a nie katami (jak jest w wielu przypadkach).
Uważam, że jest to dobre rozwiązanie, bo żadne prawo nie zatrzyma i nie wyeliminuje prostytucji, a legalizując ją, można z niej czerpać korzyści.
 Jednak Polska jest wg mnie na tyle zacofanym krajem, że jeszcze przez wiele lat nasi politycy będą uważać, że lepiej zabrać już biednym ludziom, niż czerpać zyski z czegoś, co faktycznie może przynieść milionowe dochody.

Facebook = destrukcja?



W dobie wszechobecnego Internetu i coraz większej liczby portali społecznościowych , często zapominamy, że istnieje wokół inne życie. Zdarza się też, że wielu z nas nie potrafi już funkcjonować, bez facebooka, naszej-klasy czy innych portali.
Pomimo tego, że technologia tak bardzo się rozwinęła przez ostatnie lata, to czy rzeczywiście jest to dobre i ułatwia życie?
Otóż uważam, że nie. Przykładem mogą być badania amerykańskich naukowców, które pokazują, że co piąty rozwód ma związek z Facebookiem. Tzn., że partnerzy zawiązują coraz więcej internetowych znajomości, flirtów, co pośrednio przyczynia się do powstania rozłamu małżeństwa czy jakiegokolwiek innego związku partnerskiego. Ludzie nie potrafią ze sobą rozmawiać w „realu”, bo dużo łatwiej jest im zwierzyć się wirtualnemu przyjacielowi. Coraz więcej par nie potrafi sobie także zaufać, bo jak zareagować kiedy nasz partner znajduje piękną „przyjaciółkę” czy przystojnego „przyjaciela” na Facebooku i poświęca jej/jemu cały wolny czas? Nasuwa się wtedy pytanie, czy to już zdrada, a może wszystko jest na najlepszej drodze, aby do niej doszło? Poza tym (o czym wielu z nas zapomina) Internet daje nam nie tylko możliwość kontaktu z ludźmi na całym globie, ale to także destrukcyjna siła, potrafiąca zniszczyć człowieka.
Inne badania pokazują, że ludzie każdą wolną chwilę spędzają na pielęgnowaniu internetowych znajomości , ale niezwykle ważne (o czym również nie pamiętam) jest to, że odziera on nas z naszej prywatności.
Co ciekawe, sam Facebook przyczynił się do obniżenia sprawności seksualnej, szczególnie młodych par, ponieważ ludzie zamiast wieczorem uprawiać seks, siedzą z laptopem na kolanach, każdy po swojej stronie łóżka. Są razem, ale niestety nie ze sobą.
Uważam, że portale społecznościowe, pomimo wielkich możliwości jakie nam dają, są w rzeczywistości niezwykle szkodliwe. Szczególnie wtedy, kiedy ludzie nie potrafią z nich korzystać.