Natknęłam się niedawno, w jednym z kolorowych magazynów na artykuł o surogatkach (zastępczych matkach). Zaciekawiło mnie to, więc postanowiłam poszperać w Internecie, aby znaleźć więcej informacji i lepiej poznać temat. Po przejrzeniu kilku stron nadeszła chwila zastanowienia i refleksji. Mianowicie zaczęłam myśleć, jak bardzo można czegoś pragnąć i do czego można się posunąć, aby to dostać.
Na początku chciałabym wyjaśnić, kim jest surogatka. Jest to bowiem zastępcza matka, która przyjmuje do swojej macicy zapłodnioną metodą In vitro komórkę jajową innej kobiety. Jej zadaniem jest donoszenie ciąży, urodzenie i oddanie rodzicom dziecka.
Surogatka to obecnie bardzo dochodowy biznes i jeżeli zastanowić się nad tym głębiej, to także łatwy sposób na zarobek. W Internecie aż roi się od ogłoszeń jakie zamieszczają zastępcze matki. Można tam znaleźć agencje pośredniczące w poszukiwaniach odpowiedniej z nich oraz szczegółowe cenniki. Ale ile warte jest posiadanie dziecka? Ceny wahają się od 25 do nawet 100tys. złotych.
Jednak mimo tego, że w wielu przypadkach jest to jedyna szansa na macierzyństwo, zaczęłam zastanawiać się nad etyczną i moralną stroną tej instytucji. Bo czy noszenie przez 9 miesięcy pod sercem dziecka innych ludzi, które trzeba będzie oddać zaraz po porodzie jest normalne, naturalne? Otóż myślę, że nie. I w tym miejscu pojawia się kolejne pytanie: jak duża jest desperacja par, które dowiadują się, że nigdy nie zostaną rodzicami? Zrozumiałe jest zatem, że zrobią wszystko, aby mieć upragnionego dzidziusia za wszelką cenę. Ale czy np. adopcja nie byłaby lepszym rozwiązaniem? Przecież można w ten sposób pomóc już narodzonemu dziecku, które zostało odrzucone.
Z drugiej strony same surogatki , są przecież poniekąd matkami, a jednak nie jest dla nich problemem oddanie własnego dziecka. Choć może to niesprawiedliwe, to i tak myślę, że są to kobiety bez skrupułów, bo w tragedii innych, potrafią dostrzec sposób na łatwy zarobek. Po przeczytaniu kilku blogów dochodzę do wniosku, że owe surogatki traktują swoje ciało jak wylęgarnię. Nie szanują tego co mają, a o czym inni mogą jedynie pomarzyć.
Podsumowując myślę, że mimo wszystko życie surogatek jest strasznie smutne i puste. I chociaż wg mnie to, co robią nie jest moralne, to i tak współczuję kobietom, które nie szanują siebie, a pieniądze są dla nich jedynym wyznacznikiem szczęśliwego życia.
Tytuł sugeruje, że surogatka to kobiet która robi to w miarę regularnie i z tego się utrzymuje. Czy tak jest naprawdę? Tego nie wiem, bo za bardzo się nie rozpisałaś w temacie, ale przypuszczam, że kobiety robią to raczej jednorazowo, a w takim razie tytuł byłby mylący... a może już na studiach was uczą takiej manipulacji :P Generalnie to za dużo subiektywnej opinii w tekście - nawet jak na bloga. Znalazłem też sprzeczne informacje... Trenujcie więcej, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo często jest tak, że kobieta robi to kilka razy. Pozwala jej to na spokojne utrzymanie się, dlatego właśnie mówimy o 'zawodzie'. Informacje sprzeczne?
OdpowiedzUsuńUważam, że jeśli rodzice mają możliwość przekazać swoje geny w taki a nie inny sposób, a są kobiety które mogą pomóc, nie widzę w tym nic złego. Jestem kobietą i przyznam, że tak uczynić bym nie mogła, ale są kobiety, które nie planują być matkami(z różnych powodów) a żeby zarobić "łatwe" pieniądzę ogłaszają się jako surogatki. I nie jest im ciężko oddać, bo nosiła pod sercem tak naprawdę nie swoje dziecko. I nie można stwierdzać, że pieniądze są jedynym wyznacznikiem do szczęścia. A może szczęściem jest pomoc kobiecie, która sama nie mogła urodzić.
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się z tym komentarzem, ponieważ są inne sposoby na posiadanie dzieci, np. adopcja. Poza tym nie wyobrażam sobie, jak można oddać "nie swoje" dziecko. Te kobiety przecież czują jak dziecko się w nich rozwija, rośnie, kopie i to nie jest chyba tylko tak, że ktoś je zapłodni, a one od tak oddają malucha. Wg mnie pieniądze są wyznacznikiem taj całej "zabawy". bo wątpię, żeby surogatka pomogła z potrzeby serca, bo gdyby tak było, nie brałaby za to pieniędzy. Poza tym kobiety, których wypowiedzi czytałam, otwarcie mówią, za zwyczajnie robią to dla kasy, a nie dla jakichś wyższych celów czy dobroduszności.
OdpowiedzUsuńOczywiście, to tylko moja opinia i każdy z nas ma prawo, potraktować to wedle własnego uznania.
W naszym kraju wszystko jest za pieniądze :-) I dlatego właśnie napisałam, że ja również dziecka bym nie oddała. Ludzie są różni i trzeba zaakceptować ich decyzje. Adopcja, a co jeśli za n-lat okaże się, że dziecko pochodzi od rodziny alkoholików, narkomanów itd. Człowiek jest w stanie tylko wychować, nauczyć manier, tradycji. Genetyki nie jest w stanie zmienić i po prostu ludzie się tego boją. Dlatego szukają innych dróg. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNapisałaś "Jednak mimo tego, że w wielu przypadkach jest to jedyna szansa na macierzyństwo...", a pod koniec piszesz o adopcji i teraz powtarzasz to w komentarzu. Albo jest jedyna szansa, albo nie - zdecyduj się ;)
OdpowiedzUsuńCo do wypowiedzi pati1657 to zgadzam się z we.and.media, że gdyby robiły to w ramach pomocy to nie brały by za to kasy. Poza tym znacie jakąś kobietę na tyle dobroduszną która przez 9 miesięcy utrzymywałaby abstynencję, odpowiednią dietę, a potem przez parę ładnych godzin męczyła się przy porodzie, albo dała się okaleczyć(mam na myśli cesarkę) tylko po to żeby kogoś uszczęśliwić?
Umówmy się, matka Tera już nie żyje... ;P
Rozumiem, że w prostytucji też nie widzisz nic złego bo dziwki, z dobroci serca, pomagają się wyżyć seksualnie kolesiom, którzy nie potrafią uwieść kobiety w normalny sposób? ;)
Dla mnie te dwie rzeczy się za wiele nie różnią w sumie.
pati
OdpowiedzUsuńPrzecież tych dzieci nie łapią w lesie... w większości wypadków pochodzenie dziecka jest znane ;)
A co do tej genetyki to co masz na myśli? Że po n lat się okaże, że nie ma rączek czy co? Nie rozumiem. Umysł ludzki można dowolnie ukształtować niezależnie od genów ;)
Owszem, w wielu przypadkach to może być jedyna szansa, bo jak zapewne wiesz, wcale nie tak łatwo adoptować w naszym kraju dziecko. Jednak, tak jak napisałam, zastanawiam się chociażby nad moralnością tych kobiet...i nad tym jak bardzo trzeba być zdesperowanym by podjąć taką decyzję...(zarówno para zatrudniająca surogatkę, jak i sama kobieta, która podejmuje się urodzenia dziecka obcym ludziom).
OdpowiedzUsuńJasne, że nie łapią ich w lesie. Jak napisałeś/aś w większości, jednak nie we wszystkich. I nie jest to kwestia braku rączek czy nóżek. Schizofrenia jest chorobą o podłożu genetycznym. I o tym możesz nie wiedzieć, że akurat Twoje dziecko które wychowujesz, odziedziczyło tą straszną chorobę. Jest naprawdę mnóstwo przykładów. Nie wiem, jeśli chodzi o porównanie, wydaję mi się, że surogatka może coś przemyśleć i odmówić, dziwka raczej nie, chyba że działa na własną rękę. A to raczej rzadkość :-) Porównywać można dużo ;-)
OdpowiedzUsuńCo to tych chorób genetycznych to nie jest dokładnie tak, że przechodzą one z pokolenia na pokolenie. Równie dobrze na schizofrenie może zachorować osoba, w której rodzinie nikt nigdy na coś takiego nie chorował. Poza tym ja na przykład nie mam zielonego pojęcia na temat swoich przodków - dalszych niż babcia i dziadek. Często jest tak, że właśnie osoba świadoma jakieś choroby u przodków, "inicjuje" ją swoim nienaturalnym strachem...
OdpowiedzUsuńWreszcie, swojego partnera też raczej nie pytasz o choroby swoich przodków, więc tak na prawdę nawet decydując się na własne dziecko nie możesz mieć pewności co to genów ;)
Wracając jeszcze do schizofrenii - takim chorobom też, można zapobiegać i można je leczyć. Czynnik genetyczny, choć nie można zaprzeczyć jego istnienia, jest naprawdę mało istotny. Większą rolę odgrywa tu już właśnie nastawienie psychiczne człowieka w stosunku do chorób dziedziczonych w rodzinie. Adoptowane dzieci będą tym bardziej mniej na to narażone, nie mając o tym pojęcia. Inną sprawą jest też to, że osoby bardzo chore psychicznie, raczej nie mają potomstwa, chyba że choroba ujawniła się w późnym wieku. Oczywiście jakieś ryzyko zawsze istnieje, ale ryzyko podejmujemy przy każdym życiowym wyborze. Jak wychodzisz za mąż to też nie wiesz czy za n lat małżonek ci nie zbzikuje ;) może będzie cię bił? zdradzał, albo po prostu cię zostawi z 2 dzieci?
Jeśli decydujesz się na własną ciążę możliwe, że np. umrzesz przy porodzie. Życie jest pełne wątpliwości, jednak trzeba podchodzić do nich racjonalnie ;) Podsumowując, chciałem napisać, że geny tak naprawdę, nie mają takiego znaczenia jak się powszechnie uważa. Nie wiem czy wiesz, ale człowiek i tak może je zmieniać w trakcie swojego życia.
Odnośnie moralności to jestem w stanie zrozumieć, że ludzie wolą "hodować" własne geny niż obce dziecko. Jeśli ich na to stać i jeśli jest ktoś, kto to dla nich zrobi, to czemu maja z tego skorzystać. Co do kobiet, które to robią to już jest nieco inna sprawa bo wiadomo, że po ciąży w ciele kobiety zachodzą nieodwracalne zmiany. To już jest kwestia szacunku wobec własnego ciała, który dla każdej jest inny więc ciężko tu generalizować.
W kwestii prostytutek, chcesz mi powiedzieć, że dziwka nie może przemyśleć tego czy będzie pracować w burdelu czy nie? Z góry wiadomo przecież, że będzie tam przyjmować różnych klientów...
Skoro komentarze są już skierowane na inny temat- zastanowimy się nad tym i może napiszemy jakiś artykuł z tym związany.Teraz zapraszamy Was jednak do przeczytania nowego wpisu i aktualnej dyskusji.
OdpowiedzUsuń