Jest zimny listopadowy dzień. Idę do centrum handlowego i pod jednym z podziemnych przejść widzę około trzydziestoletnią kobietę (Cygankę) z dwojgiem malutkich dzieci. Proszą przechodniów o pieniądze na jedzenie. Maluchy są brudne i ubrane w stare, powyciągane ubrania. Przystaję. Wzbiera we mnie współczucie i zadaję sobie pytanie: „dlaczego jedni mają wszystko, są bogaci i wydają pieniądze na bzdury, podczas gdy tak wielu ludziom brakuje nawet na chleb?! Gzie jest sprawiedliwość?”.
Nagle za plecami słyszę komentarz, który wyrywa mnie z zamyślenia: „Pieprzone żebraki! Zamiast wziąć się za uczciwą robotę, przesiadują tu całymi dniami i nic nie robią!”. Obracam się i widzę ponad sześćdziesięcioletnią kobietę wypowiadającą te słowa. Jestem szczerze zaskoczona postawą starszej pani, jej brakiem współczucia więc postanawiam z nią porozmawiać.
- Przepraszam, chciałabym panią o coś zapytać.
- Słucham? – widzę pełen niechęci wzrok kobiety.
- Właściwie dlaczego nazywa pani tych ludzi „pieprzonymi żebrakami”? Nie jest pani szkoda dzieci?
- Pani, oni tu dzień w dzień wystają, żebrzą a potem po restauracjach chodzą. Wiem, bo już nieraz ich widziałam. I kogo tu żałować ?! To raczej mnie powinno być ludziom szkoda!
- Dlaczego?
- Bo to ja jestem biedną emerytką. Mam 900 zł. miesięcznie i muszę za to przeżyć. Czasem to i moim dzieciom pomagam finansowo. I co?! Mnie nikt nie żałuje. Nikt mi nie pomaga, a ja całe życie jak wół harowałam, żeby na starość nic z tego nie mieć. Jakbym mogła, to poszłabym jeszcze gdzieś dorobić, ale nie mam już siły, za stara jestem. A ta żebraczka młoda i zdrowa kobieta nic nie robi, a i tak ma dużo pieniędzy, bo wie pani, ludzie są naiwni. Widzą dziecko i od razu portfel otwierają.
- Dziękuję pani bardzo za rozmowę.
Kobieta odchodzi, a ja nie wiem co powiedzieć. Jednak dało mi to do myślenia. Może faktycznie Cyganka z przejścia właśnie tak zarabia na życie? Żeruje na współczuciu i naiwności ludzkiej?
Wracam do domu, ale nie daje mi to spokoju. Postanawiam sprawdzić następnego dnia czy ta kobieta nadal tam jest.
Gdy docieram na miejsce zaczyna padać. Robi się strasznie zimno. Mimo tego, ku mojemu zdziwieniu, kobieta z dziećmi zajmuje to samo miejsce, co poprzedniego dnia. Przystaję więc, by chwilę poobserwować reakcje przechodniów. Niektórzy przechodzą obojętnie, inni zatrzymują się i wrzucają pieniądze do białego pojemnika po margarynie.
Po kilku minutach mija mnie młoda kobieta z około trzyletnim synkiem. Maluch trzyma w rączce dwuzłotową monetę, Którą następnie wrzuca do pojemniczka. Widząc to, podchodzę do kobiety i pytam dlaczego właściwie dała im te pieniądze?
- Widzi pani, ja nie wierzę w tą ich biedę, bo prawdopodobnie mają więcej pieniędzy niż ja, ale małe dziecko chłonie wszystko jak gąbka i dlatego w ten sposób chcę nauczyć synka współczucia i przede wszystkim zaszczepić w nim umiejętność reagowanie na ludzką krzywdę. Nie chciałabym, żeby przeszedł kiedyś obojętnie koło kogoś, kto będzie potrzebował pomocy.
Moja rozmówczyni odchodzi, ale ja nadal przyglądam się żebrakom z daleka. Mam mieszane uczucia. Idę więc do niewielkiego sklepiku w podziemnym przejściu, aby zapytać ekspedientki o tą rodzinę.
- Witam! Chciałabym porozmawiać o tej Cygance z dziećmi…- nie kończę pytania, bo przerywa mi jedna z ekspedientek.
- Proszę pani, nawet nie warto sobie nimi głowy zawracać. Oni są tak samo biedni jak Bill Gates (śmiech). Siedzą tu po 8- 9 godzin dziennie, a potem idą do centrum handlowego na zakupy czy na obiad. Widzimy ich tu przecież przez cały tydzień. A jak pada deszcz, tak jak dziś, zarabiają jeszcze więcej, bo każdemu szkoda dzieci, które stoją na zimnie i są całe przemoczone.
Do rozmowy włącza się druga z ekspedientek.
- Podobno zbierają na jedzenie, a ja gdy zaczynałam tu pracować i jeszcze ich nie znałam, zrobiło mi się zwyczajnie żal taj rodziny. Kupiłam w hipermarkecie chleb, masło, szynkę i kilka innych rzeczy. Ale kiedy im to zaniosłam, ta Cyganka zrobiła mi straszną awanturę, że to jedzenie mogę „sobie wsadzić”. Czułam się wtedy strasznie, przez chwilę myślałam nawet, że ją tym uraziłam, ale przez to, że tak krzyczała, przechodnie patrzyli na mnie, jakbym co najmniej chciała ją okraść. Dlatego postanowiłam, że już nigdy takim nie pomogę.
Zaczynam zastanawiać się czy w stosunku do każdego napotkanego człowieka mam zachowywać się nieufnie? Czy każdemu mam odmówić pomocy? Postanawiam zapytać o jeszcze jedną rzecz:
- A co jeśli ktoś naprawdę będzie potrzebował pomocy?
- Ja już nie mam zaufania do takich ludzi. Nigdy niewiadomo kto jej potrzebuje, a kto nie.- Mówi ekspedientka- Niestety przez takich jak oni, przechodzi się obojętnie obok prawdziwej biedy.
Dziękuję kobietom za rozmowę, i kiedy zbliżam się do wyjścia jedna z nich mówi:
- Proszę poczekać jeszcze parę minut, bo nasi Cyganie zaraz kończą pracę, a wtedy sama pani zobaczy, co miałyśmy na myśli.
Wychodzę, staję przy schodach i czekam. Po jakichś dwudziestu pięciu minutach, matka z dziećmi opuszcza swoje stanowisko pracy i zmierzają w kierunku wejścia do centrum handlowego. Postanawiam iść za nimi. Wchodzą do budynku po czym skręcają do toalety. Siadam więc na ławce i obserwuję drzwi. Kieruje mną zwykła ciekawość. Po kilkunastu minutach wychodzą- nie wierzę własnym oczom. Matka – jeszcze chwilę wcześniej brudna i niedbale ubrana- ma teraz na sobie piękną spódnicę w kwiaty, buty na obcasach, czerwoną bluzkę i pięknie skrojony żakiet. A wszystko uzupełnione kilogramami złotej biżuterii. Dzieci natomiast, są wystrojone w markowe ciuchy i buty Nike. Idą do jednej z droższych kawiarni w tym centrum.
Wychodzę. Wracam do domu. To, co przed momentem zobaczyłam nie mieści mi się w głowie. Jeszcze wczoraj z całego serca współczułam tym ludziom, a dziś mam nadzieję, że wszyscy będą przechodzić koło nich obojętnie. Bo niestety natura człowieka jest taka, że gdy raz się do czegoś zrazimy, już nigdy w życiu nie zrobimy tego samego. Teraz przechodząc koło kogoś biednego, kto faktycznie nie będzie miał ani grosza, nie wrzucę do jego pojemniczka pieniędzy, bo przed oczami będę miała tych bogatych żebraków, którzy zarabiają na ludzkiej dobroci i naiwności.